W piątkowy wieczór w Krakowie odbyła się premiera dyptyku, na który składają się „Pajace” Leoncavalla i „Gianni Schicchi” Pucciniego. Opera Krakowska sięgnęła po nieoczywisty zestaw, bowiem tradycja operowa nakazuje grać „Pajace” wraz z „Rycerskością wieśniaczą” Mascagniego, które to połączenie doczekało się nawet wspólnego skróconego tytułu „Cav/Pag”.
„O ostatecznym wyborze „Gianniego Schicchiego” zdecydował fakt, że utwór ten świetnie uzupełnia treści, które pojawiają się w „Pajacach”. Mamy więc komedię, która przechodzi w dramat (Leoncavallo) i dramat, który przeobraża się w komedię (Puccini)” – mówił w trakcie przygotowań do spektaklu Tomasz Tokarczyk, kierownik muzyczny przedstawienia.
Obydwa utwory pełne są emocji i ludzkich namiętności. W „Giannim Schicchi” mamy do czynienia z żądzą pieniądza, zachłannością i pazernością, a w „Pajacach” z namiętnością oraz obsesyjną zazdrością prowadzącą do tragedii. Reżyser Włodzimierz Nurkowski, który zrealizował w Krakowie już m.in. „Turka we Włoszech” czy „Ariadnę na Naxos”, przedstawił dzieło Pucciniego w groteskowej konwencji, charakteryzującą się atmosferą absurdu. Utrzymane w różnych odcieniach fioletu i czerni kostiumy symbolizują śmierć i żałobę, jednak krewni zmarłego florenckiego bogacza przedstawieni są niemal na wzór filmowej rodziny Addamsów. Gdy okazuje się, że Buoso przepisał pozostawiony majątek na klasztor, postanawiają sfałszować testament i na pomoc wzywają Gianniego Schicchi. Wszystkie postaci są przerysowane do granic możliwości, a najbardziej w swoich kreacjach wyróżniają się Olga Maroszek, Monika Korybalska i Agnieszka Cząstka.
Leszek Skrla w tytułowej partii imponował swoim barytonem i bawił w roli intryganta, który za plecami potencjalnych spadkobierców uknuł własną intrygę i przepisał najbardziej wartościowe części majątku na siebie. Urzekająco wypadła również Paula Maciołek jako Lauretta – córeczka tatusia, która marzy o wyjściu za mąż za Rinuccia. Słynna aria w jej wykonaniu „O mio babbino caro” wzbudziła niemały zachwyt publiczności wyrażony długimi owacjami. Łukasz Gaj w roli ukochanego córki Schicchiego oczarował z kolei krakowską widownię swym liryzmem.
„Pajace” Leoncavalla wystawione zostały dość tradycyjnie, chociaż akcja obydwu utworów przeniesiona została w XX wiek. W tym jednym z czołowych werystycznych dzieł namiętności szargające bohaterami są tak silne, że prowadzą do zatarcia granicy pomiędzy fikcją, a rzeczywistością. Canio zabija zdradzającą go żonę Neddę i jej kochanka Silvia w trakcie granego przez nich spektaklu o Kolombinie, Arlekinie i oszukiwanym przez nich mężu.
Iwona Socha w roli Neddy była po prostu zjawiskowa, a jej oryginalna uroda sprawiała, że łatwo sobie wyobrazić namiętności, jakie wzbudzała żona Pajaca. Sopranistka pokazała zarówno swój talent komiczny, jak i w pełni oddała dramat kobiety tkwiącej w nieszczęśliwym małżeństwie i szukającej miłości w ramionach innego mężczyzny. Tomasz Kuk pokazał pełnię swoich możliwości wokalnych w najsłynniejszej arię opery „Pajace” – słynnej partii Cania „Śmiej się, Pajacu”. Bardzo przekonywująco wypadł również w roli opętanego zazdrością męża pragnącego ustalić tożsamość kochanka żony. Wspaniale zaprezentował się ponownie Leszek Skrla, który tym razem wcielił się w postać odrzuconego przez Neddę komedianta – Tonia.
Duże wyrazy uznania należą się również orkiestrze Opery Krakowskiej prowadzonej przez Tomasza Tokarczyka, który bardzo precyzyjnie i z dużym ładunkiem emocjonalnym oddał atmosferę tych dwóch, jakże różnych pod względem muzycznym dzieł.
„Gianni Schicchi/Pajace” to bardzo udana pozycja w repertuarze krakowskiej opery i pozostaje mieć nadzieję, że będzie ją można zobaczyć również w kolejnych sezonach.